Dzień siódmy - sobota. Nie nastawiamy budzika, bo kiedyś trzeba się wyspać. Wstaliśmy rano, kawka, śniadanko, druga kawka, spotkanie z sąsiadami na wspólnym balkonie. Tacy sami szwędacze jak my, więc wymiana doświadczeń. Staliśmy chyba z godzinę albo i lepiej, więc wyjechaliśmy w trasę zamiast o 9-tej to o 11-tej. Ale dziś w programie krótsza trasa- Spinalonga i Kritsa.
Dzień ósmy - niedziela. Śniadanie i zbieramy się do Moni Preveli. Pogoda bardzo piękna, będzie ciepło, a nawet bardzo ciepło. Jedziemy, przez Retymnon na południe, przez jedne góry, potem przez drugie. Widoki jak to na Krecie- wspaniałe. Dojeżdżamy do wąwozu Kuartolitiko. Coś wspaniałego. Droga między, a czasem pod, skałami.
Dzień dziesiąty - wtorek. Budzik nastawiamy na 7-mą, bo dziś w planie długa trasa - do latarni na północno wschodnim końcu Krety. Jedziemy. Oczywiście, nie trafiliśmy na pierwszy zjazd na Nową Narodową, więc pchamy się przez nadbrzeżne kurorty. Na całe szczęście jest jeszcze wcześnie i nie wszystkie sklepiki są otwarte, a i szwędających się urlopowiczów mało.
Odwiedza nas 3 gości oraz 0 użytkowników.